Header Ads

środa, 3 czerwca 2009

Podróż powrotna z DLM - start zaplanowany 01.06.o godzinie 12:20, Lot nr XQ 1158.
Nowe procedury (podobno wprowadzone od 1 czerwca) nakazują, aby pasażerowie byli przywiezieni przez biura podróży już na 2.5h przed planowanym odlotem.

Przy wejściu na lotnisko - standardowa w Turcji procedura kontroli bezpieczeństwa. Tu jestem "podejrzany" ze względu na dużą ilość elementów metalowych w bagażu głównym. Miła funkcjonariuszka prosi mnie na bok do stolika i zaczyna się (nie pierwsza w tym dniu) dokładniejsza kontrola bagażu. No cóż, ponieważ na tym wyjeździe robiłem za konia roboczego (oraz planowane sesje zdjęciowe w Turcji) - stąd w moim bagażu znajduje się statyw, parasol plażowy, blenda. Oraz pierdoły typu zasilacz do laptopa, ładowarki etc. Nie dziwie się, że zostałem poproszony na bok - bo wszelkie kable i długie metalowe rury mogły na rentgenie ciekawie wyglądać
Po 2-3 minutach kontroli bagażu zostaje poproszony o paszport i po chwili sygnał "It's OK, Welcome in Dalaman". Co ciekawe - tym razem nie musiałem ściągać ciężkich wojskowych butów - well ta maszyna robiąca *pip* buty lubiła...

Odprawa bagażu głównego - mieścimy się w limitach (bagaże podobnie jak w WAW ważą razem - odprawiamy się w 2 osoby, więc jeden bagaż ma delikatną niedowagę, drugi lekką nadwagę), zaczyna się jakiś problem przy Check-In - kilkakrotne skanowanie naszych paszportów i konsultacje między sympatycznymi dziewczynami - niestety mówią między sobą po turecku, więc nie wiem z czym był problem, tracimy kolejnych kilka minut, ale w końcu otrzymujemy upragnione karty pokładowe, a bagaże jadą na taśmę.

Kontrola paszportowa - bez problemów, szybko i sprawnie, na lotnisku nie widać już osób w maskach na twarzy. Za to - duża ilość uzbrojonych w pistolety maszynowe MP-5 funkcjonariuszy służb granicznych.
Sklepów bezcłowych zatrzęsienie - do tego restauracje: KFC, McDonald's, oraz salon gier komputerowych i symulatorów. Ceny w sklepach - niższe od cen w WAW. Ponieważ mamy jeszcze ok 1.5h włóczymy się po lotnisku - widok na płytę i pas startowy niezły, choć przeszkadzają w robieniu zdjęć podwójne szyby (szyby samego terminalu, oraz szyby oddzielające poszczególne gaty), oraz kolumny na zewnątrz których wspiera się dach terminala. Wentylacja - mogłaby być lepsza - w środku jest lekko duszno i za ciepło. Oznakowanie na lotnisku bardzo dobre.
Na ok 25 min przed planowanym odlotem przechodzimy przez odprawę bezpieczeństwa przy wejściu do gata. I tu po raz kolejny ulubiona maszyna robiąca *pip* tym razem problem z moim bagażem - podręcznym. Proszą o otwarcie kieszeni w dolnej części plecaka - krótkie wyjaśnienie - lampa błyskowa, smycz... nie znajdują tego co wzbudziło podejrzenie - proszą mnie o podejście do rentgena, wskazując na ekran. Wybuch śmiechu u mnie, otwieram komorę fotograficzną (w plecaku Naneu Pro Alpha znajduje się od strony pleców) i wyciągam zapakowaną - lampę naftową - prezent . Wybuchy śmiechu u turków i nabijanie się z funkcjonariusza obsługującego rentgen. Swoją drogą - lampka na rentgenie miała kształt pocisku RPG Niestety - drugie podejście do rengena powoduje już mniej miłe konsekwencje, gdzieś podczas pakowania przeoczyłem pamiątkowy otwieracz/korkociąg który dostałem od madziaro, taki ładny z symbolem kanadyjskiego liścia(prawdopodobnie wwinął się pod kieszeń plecaka) - ląduje on w koszu. Cóż - mój błąd... Po chwili sygnał, że pozostała część jest ok (obiektywy etc.) i życzenie miłego lotu.
Ogólnie - bardzo dobre wrażenia, jeśli chodzi o pracowników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, zero arogancji, buty czy wywyższania się, widać było, że też zależy im aby jak najszybciej wyjaśnić wątpliwości. Tu mam dużo lepsze wrażenia niż z pobytu we Frankfurcie.
Pozostaje ok 10 min do planowanego czasu otwarcia rękawa - spędzam go fotografując samolot, którym mamy lecieć. Niestety nasz gate usytuowany jest z boku terminala - stąd brak dobrej widoczności pasa startowego.
Tym razem znów trafiamy na Boeinga 737-800, tym razem jest to samolot o rejestracji TC-SUI. Podobnie jak w drodze z WAW - samolot robi w środku dobre wrażenie, czysto, schludnie, siedzenia w dobrym stanie, trochę porysowane szyby w oknach (ktoś od wewnątrz próbował rysować?). Dostajemy miejsca 07A, 07B - niestety ponownie tracę miejsce przy oknie (skandal -moja kobieta na propozycję zmiany miejsca w połowie drogi reaguje podniesionym środkowym palcem :P Nawet kiedy śpi, nie chce się zamienić - toż to marnotrastwo miejsca przy oknie ).
Podobnie - jak to pisał mój przedmówca - start z woleja, może to taki tutejszy zwyczaj? Start z około połowy pasa.
Lot wzdłuż wybrzeża Turcji, wysp tureckich i greckich, dalej podobnie jak na trasie do Turcji. W trakcie lotu włączony film Vinci (słuchawki za jedyne 5 EUR do kupienia u załogi pokładowej - nie wiem, czy choć jedna osoba kupiła, gniazda na dwa identyczne bolce). Po filmie - aż do rejonu Cz-wy - prezentowane na ekranach na przemian informacje o:
- pułapie,
- prędkości,
- temperaturze na zewnątrz,
- czasie przylotu,
- pozostałym czasie lotu
oraz prezentowane mapy z aktualną pozycją, oraz przebytą trasą.
Widoczność w czasie lotu - do granic Rumunii - bardzo dobra, później ziemię zasłania nieprzerwane pasmo chmur, ponownie ziemię widzimy dopiero po zejściu na poziom FL200 przy zniżaniu przed lądowaniem.
Lądowanie bardzo delikatne, przejście przez cały terminal do punktu odbioru bagaży. Tam oczekiwanie około 15-20 minut zanim pojawią się na karuzeli pierwsze bagaże, później kolejne 15 minut zanim pojawiły się nasze torby...
Darmowy wożek bagażowy, dojście na przystanek autobusowy, pociąg... i do domu

Co do kultury naszych rodaków, momentami lepiej nie mówić. O ile - w stronę Dalamanu nie zauważyłem niczego złego, tak w drodze powrotnej - przynajmniej 1/3 była mocno lub bardzo mocno wstawiona. Cóż np kobieta śpiąca na 3 siedzeniach i chrapiąca na cały samolot, to nie jest miłe doznanie.
Do tego dzieciaki biegające bez żadnej kontroli po samolocie (jeden z nich - ok 6-7 lat) stający na siedzeniach i próbujący zdemontować ekran pod sufitem... Do tego oburzeni rodzice, bo przed lądowaniem kazano im usiąść obok dzieci. Nie mówiąc juz o (tym samym dzieciaku), który przed startem kopał cały czas w siedzenie mojej dziewczyny, dopiero na kilkukrotne zwrócenie uwagi, zareagowała mamusia...
Samolot w drodze powrotnej zapełniony w ok 70%, nie było problemów ze zmianą miejsca - dzięki temu, mimo że teoretycznie miejsce obok mnie było zajęte - siedzieliśmy sobie tylko we dwójkę.
Przelotówek - zarejestrowałem kilka, ale marnej jakości. Z mojego miejsca zauważałem je za późno :/

Podsumowanie - jeśli chodzi o sam SunExpress - całkiem dobrze, spodziewałem się czegoś gorszego. Miejsca na nogi - dla mnie wystarczająco, samoloty czyste, załoga pokładowa pracowała bez zarzutów. Starty - lekko opóźnione - 15-20 minut, lądowania o czasie. Może jedynie szkoda, że nie pozwolili korzystać z telefonu w trybie OFFLINE, chciałem śledzić i rejestrować trasę samolotu przy pomocy wbudowanego GPS, niestety satelity łapał tylko kiedy nie znajdował się w kieszeni...
Nie udało się po wylądowaniu zrobić zdjęcia kokpitu :/

Relacja zdjęciowa - wkrótce, jak tylko się rozpakuję i zrobię selekcję zdjęć.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

No i powrocilem do deszczowej i szarej Polski. Wiem, ze za duzo zdjec pod ostatnia notka, ale to magia tego miejsca. I ta cisza... Dlaczego zabraklo kolejnych notek? Odpowiedz prosta, nadrabianie tych deszczowych dni. I prawie codzienne wycieczki. Oraz wieczorne piwko... Ledwo wystarczalo czasu na wyslanie tych 2 ostatnich notek. Acha abnegacie miales racje- Rodos jest piekne.