Header Ads

czwartek, 12 lutego 2009

Jak co roku - szykowałem sie do festiwalu Castle Party. Sprzęt skompletowany, dodatkowa karta pamięci zakupiona. Sprowadzona nowa lampa błyskowa, akredytacja załatwiona - jednym słowem, nomad gotów do akcji. Noclegi od dawna zorganizowane....
Jeszcze tylko 2 tygodnie do festiwalu. W międzyczasie moje urodzinki... I tu zaczyna się właściwa historia. Dzień po mojej imprezie urodzinowej, całkowicie (już) na trzeźwo robie sobię auć w dłoń. Ot trochę pobolało, trochę napuchło. Nic z czym nie poradzi sobie lód przyłożony do dłoni...

Achaaaaa jasne...

Po 3 dniach dłoń nadał pobolewała (choć tylko czasem - ot jak stłuczenie), trochę niepokoił mnie fakt, że nie moge w tej dłoni nic cięższego utrzymać - dłoń sie sama prostowała...
W końcu w środę (czyli 3 dni od auć) postanowiłem wieczorem się wybrać do szpitala na SOR. Tam po odczekaniu należnego czasu, usłyszeniu tekstu "jak czekał tyle, to może jeszcze trochę poczekać" zostałem przyjęty przez lekarza. W dodatku - ortopedy (na szczęscie).
Krótki wywiad, poogladanie łapki, opier...ol odebrany za to, ze tak późno i wysyłka na RTG.
Tam po odebraniu odpowiedniej dawki promieniowania i "powie doktorowi, że wysłane siecią" wróciłem na parter i pooglądałem sobie różne ciekawe przypadki z pracy SOR. W tym i menela królewskiego, oraz trola, któremu "coś białego z nogi wyłazi". Potwierdzam zdanie Morfiego - "na SOR ciekawie jest".
W końcu po godzinie (awaria sieci) udaje mi się zostać przyjętym ponownie przez dohtora.
I tu diagnoza "no i ładnie. Jest złamane i pozostanie złamane. Zgłosi się do poradni ortopedycznej za parę dni, tam powiedzą co dalej". Zlamana kość śródręcza - przy 5 palcu... rewelacja...
Skutkiem tego - na 9 dni przed wyjazdem zostaje (po raz pierwszy w życiu) pięknie zapakowany w gustowny gips, taki śliczny - do ramienia do czubków palców. Właściwie mogę tylko kciukiem w miarę swobodnie pomachać... I pokazywać, że jest o OK.

Nastepny dzień - udręka i załamanie - jak mam robić zdjęcia w takim stanie... Dołek jak cholera... Generalnie miałem ochotę wyć do księżyca i walić całe Castle Party...

Głupie myśli szybko mijają, trwardym trza być, a nie mientkim.

Powstają szczwane plany - a może by tak, po tygodniu zdjąć gips... porobić zdjęcia... i dać się na nowo zagipsować? Konsultacje z chirurgami i ortopedami (za pośrednictwem Dextera - wielkie dzięki Dex) skutkują m.in. odpowiedziami:
- chyba go k....a p....ło,
- k...a jeśli chce mieć niesprawny palec, to prosze niech tak zrobi...

w związku z tym uznałem, ze pomysł faktycznie bez sensu...

Kolejny dzień - próby przymierzania się jednak do aparatu i kombinowania "jakby to zrobić bez zdjęcia gipsu"... moze by tak pilota do aparatu, albo wężyk...

Pojawiam się w poradni ortopedycznej, a tam ... okazuje się, że gips założony w szpitalu jest nieprawidłowy. Po pierwsze złe ułożenie dłoni, po drugie ogólnie ch...wy (jak to określiła lekarka). Stary gips zostaje przecięty, dostaje nowy - śliczny, piękny i wogóle miut cut :). Po pierwsze - krótszy - tylko do nadgarstka. Po drugie - tylko dwa palce zagipsowane, reszta palców wolna...a po trzecie - znacznie cieńszy. Wow!!! Życie jest piękne... Mam się zgłosić za tydzień, jak gips się ułoży...

Pierwsze co zrobiłem po przybyciu do domu, to przymiarka do aparatu - daje rade, owszem super wygodnie nie jest, ale w porównaniu do wcześniejszych prób w tamtym gipsie - niebo a ziemia. Banan wraca na twarz ;)

A później - cóż, festiwal. na którym - masa zdjęć. Jedyne co miałem utrudnione, to wymiana obiektywów, zwłaszcza przy ciężkiej Sigmie. Starałem się jak mogłem oszczędzać złamaną dłoń - główny ciężar aparatu przyjmowała lewa ręka, ale nie zawsze było to możliwe...

Od Po drugiej stronie lustra


W każdym razie - po 4 dniach takiej "orki" (3 dniach koncertowych) już w niedzielę rękę zaczynałem odczuwać coraz mocniej. Ale nic to "co, ja nie dotrzymam do końca?". Za to ile miałem wyrazów sympatii od znajomych i nieznajomych osób. Ile wyrazów troski ze względu na gips. Tylko kurcze - żadnych podpisów, żadnych wierszyków. Jak tak można :D

Od Po drugiej stronie lustra


W poniedziałek rano - masakra, mało co już mogę zrobić tą dłonią, na szczęście - w tym dniu już wyjeżdzamy, imprez nie ma, więc aparat zostaje spakowany, a ja co najwyżej dźwigam piwo, a i to raczej lewą ręką.

Wtorek - docieram do poradni, tam okazuje się, że pakują na ułożony gips drugą warstwę + warstwę na bandaże. Całe szczęście, że dopiero teraz :). I kolejne dwa tygodnie już grzecznie - nie przemęczając ręki odpoczywam...
Zdjęcie gipsu, kolejne RTG i troszkę bolesna rehabilitacja.

Cóż - coś tak prozaicznego jak gips nie powstrzyma mnie od robienia zdjęć :)

Od Po drugiej stronie lustra


* - oczywiście nie polecam takiego działania, ale cóż... czasem trzeba :P

środa, 11 lutego 2009

Najczęciej anonimowi, jeśli są widoczni na relacjach tv - to wtedy, gdy strzelają seriami zdjęć (i milionami błysnięć lamp błyskowych podczas spotkań z "ważnymi tego swiata"...
Wlaściwie, dla tłumu pozostają niewidzialni, chyba, że stanie sie nieszczęście - wtedy zznajdzie się jeden, czy dwa artykuły w gazecie na ich temat. Niestety - coraz częściej utożsamiani z paparazzi goniącymi tylko za sensacją i wchodzącymi "z butami" w prywatne życie. FOTOREPORTERZY. Postanowiłem wrzucic kilka zdjęć ludzi, którzy zwykle są po drugiej stronie lustra :) Większość jak na razie - to moi przyjaciele/znajomi z koncertów. Wlaściwie widzimy się tylko na większych imprezach, ale zawsze są miłe słowa, wspólne wypicie "stabilizatora ręki", parę chwil spędzonych pod sceną - i do nastepnego spotkania, może wcześniej niż za rok...
I dla takich chwil warto w tym swiecie być...

Poniżej jak pisalem - glownie fotoreporterzy z festiwalu Castle Party - szczególni. Będący jednoczesnie fotoreporterami i widzami, częscią tego jakże nietypowego festiwalu :D

Od Po drugiej stronie lustra


Od Po drugiej stronie lustra


Od Po drugiej stronie lustra


Od Po drugiej stronie lustra


Od Po drugiej stronie lustra


Od Po drugiej stronie lustra


Od Po drugiej stronie lustra


Od Po drugiej stronie lustra


Od Po drugiej stronie lustra


Od Po drugiej stronie lustra

wtorek, 10 lutego 2009

No to kolejna próba prowadzenia bloga ;) zobaczymy czy skończy się na kilku wpisach. Postaram się robić to w formie fotobloga, ale z trochę dłuższymi opisami...
Więc odrabianie zaległości - na pierwszy ogień Małopolski Piknik Lotniczy.

Impreza jak sama nazwa mówi - bardziej piknikowa niż prawdziwe Air Show. W dodatku miałem w tym czasie już być na Krymie i sprawdzać czy mój rosyjski sprzed wieków wogóle się przyda. Nic to - nie ma Jałty, jest Kraków.
Impreza w założeniu 2 dniowa, nastawiam się jak zwykle - pierwszy dzień - obejrzenie co w trawie piszczy i czym to zjeść. Dzień drugi - faktyczne zdjęcia.
Ze sprzętu wzięty zarówno analog Canon Eos 5, jak i cyfrowy Canon 400D, do tego w miarę nowy (marcowy) nabytek - Sigma 70-200 2.8, jeszcze nie sprawdzona na pokazach.
Oczywiście przyjeżdżam dosyć późno - właśnie trwa występ Żelaznych.... Zaraz?!?! Żelaźni? :D Uśmiech na twarzy - miło ich znów zobaczyć na niebie (tak , niestety byłem na tamtym pamiętnym Air Show...i cały czas pamiętam tą ciszę tuż po wypadku).

Oczywiście - tym razem jestem pod sam koniec ich występu - nic to, nadrobi się jutro... Zanim przedrę się przez stonkę ziemniaczaną* to trwa już w najlepsze rewelacyjny występ Kayrisa. Jego samolot jak zwykle lata na granicy wytrzymałości płatowca samolotu (albo tak się wydaje). Szkoda, że tak późno dotarłem...
Od Małopolski Piknik Lotniczy


Od Małopolski Piknik Lotniczy


Kolejny występ - mniej ciekawy, prawie jest czas na zakup złocistego płynu. oczywiście w celu ustabilizowania drgań ręki ;)
Później - chwila czasu na wyszukanie najlepszej pozycji, zdobycie miejsca na górce - skąd najlepszy widok. I fotografowanie, focenie, robienie zdjęć....Bateria w canonie padła w połowie imprezy - reszta robiona analogiem. Zdjęć będzie dużo więcej - muszę się tylko przysiąść i wrzucić wsio na sieć... Być może - będzie okazja na popełnienie kolejnej notki na ten temat - obszerniejszej zdjęciowo.

Od Małopolski Piknik Lotniczy


Od Małopolski Piknik Lotniczy


Z ciekawostek - bardzo mila rozmowa z członkiem załogi MI-24, który robił za roboczego konia tej imprezy. Tzn śmiglak otoczony przez masy dzieciaków, kolejka do kokpitu. A ten biedak cały czas podsadzał te dzieci, pomagał im usiąść w kabinie, tłumaczyl. W międzyczasie znalazł chwilę, aby i z nami zamienić kilka słów. Szacunek.
Tym bardziej, że spotkaliśmy go około 17... a on był w tym kieracie od rana...

Tu jego zdjęcie z niedzieli:
Od Małopolski Piknik Lotniczy


Miałem w dniu następnym być wcześniej - na spokojnie porozmawiać m.in. o ich doświadczeniach z Iraku, niestety - przyjechałem jeszcze później niż w sobotę. Urok posiadania dużego psa, któremu się zachciało rano rozchorować :(

Poniżej zamieszczam mój opis imprezy popełniony na forum lotnictwo.net.pl:

Zdecydowanie świetnie Kayris, bardzo fajny pokaz Iskierki.
Iskry - klasa (choć widziałem końcówkę ich występu). Dornier - trochę za krótko. Z kolei repliki - fajnie, ale momentami zaczęło się dłużyć (tak środek pokazu), później znów zaczęli ciekawiej latać.

Od Małopolski Piknik Lotniczy


Od Małopolski Piknik Lotniczy


Skytruck - fajna prezentacja krótkiego startu i lądowania na rewersie

Oraz z niedzieli:
Co do pokazów, było nieźle, choć chyba bardziej podobało mi się wczoraj. Na pewno warto było zostać na odloty, nawet już po oficjalnym zakończeniu pikniku było kilka fajnych przelotów. Do tego start 5 balonów z terenu muzeum po godzinie 19 .

Bardzo fajny był start MI-24, choć tu trochę było zamieszania, ponieważ ludzie byli zgonieni ze strefy startu (i rozstawieni wokół) na około 40 minut przed próbnym startem (długie przygotowania do startu), następnie nastąpił krótki start, wzniesienie na kilka - kilkanaście metrów i wylądowanie kawałek dalej. Rozumiem, że to próba silników, ale można było mniej więcej określić o której MI-24 wystartuje.

Od Małopolski Piknik Lotniczy


Od Małopolski Piknik Lotniczy


Od Małopolski Piknik Lotniczy


Od Małopolski Piknik Lotniczy


Tak to straciłem drugi pokaz Kairsya, policyjną Kanie i coś tam jeszcze w oczekiwaniu na start 24-ki (który de facto był duuuużo później - około 30 minut po tym króciutkim przelocie)

Co jeszcze - ludzie niestety, ale to jak się zachowywali ludzie właśnie przy okazji startu 24-ki utwierdzam się w przekonaniu, że jednak barierki czasem są niezbędne.... (głupie komentarze "a to oni go dopiero remontują", kłótnie z służbą porządkową "dlaczego nie możemy bliżej. Jakie niebezpieczne, a co tam pan wie."), do tego nie reagowanie przez rodziców na dzieci, które przekraczały linie wyznaczoną przez ochronę, żeby "zrobić zdjęcie").

Od Małopolski Piknik Lotniczy


Drugie zdarzenie, po oficjalnym zakończeniu pikniku Iskra biało-czerwonych została udostępniona zwiedzającym, rozpoczęło się spokojnie, oglądanie, robienie zdjęć przy Iskrze... do pewnego momentu. Później w kluczowym momencie na iskrze siedziało chyba z 7 dzieciaków (na skrzydłach, dziobie, kadłubie), skakało etc. nawet jakiś młody tatuś próbował na skrzydło wejść. A rodzice zadowoleni jeszcze podsadzali dzieci i zachęcali "a może uda ci się na dziobie usiąść". Dopiero po ok 20 minutach takiego zamieszania, ktoś z ochrony się zorientował i... przegonił wszystkich.
Dać palec, to wezmą całą rękę...

No to sobie pomarudziłem

Ale generalnie z pikniku jestem zadowolony (może dlatego, że to mój pierwszy małopolski i jeszcze mi się nie znudził).

Z wrażeń dodatkowych - dość słaba praca komentatora, Niestety zarówno w sobotę, jak i w niedzielę zdarzyła mu się spora ilość potknięć. Co ciekawe, odnotowałem to głównie przy skoczkach. Opowiadał o czymś zupełnie innym, kierował uwagę ludzi na np przelatujący samolot idący na Balice, w międzyczasie mówiąc, że skoczkowie za jakiś czas już będą w powietrzu, a tymczasem skoczkowie już zaczynali otwierać spadochrony (tym samym większość ludzi jeśli nie patrzyła na nabierający wysokości samolot ze skoczkami, to wogóle nie zobaczyła ich lotu). Bo komentator - w niedzielę pierwszą wzmiankę o tym, że wyskoczyli powiedział, kiedy... pierwszy skoczek właśnie lądował
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że mogło go oślepiać słońce, ale w tym momencie powinien być ktoś w pobliżu z skanerem, czy radiostacją i mieć podgląd "dźwiękowy" o tym co się dzieje w powietrzu. Wystarczyłby komunikat od pilota, że np za minutę wypuszcza skoczków - i ta informacja przekazana do komentatora, on kieruje uwagę widowni na ten fakt.

Ale może tylko mi się wydaje, że tak być powinno...

Ze spraw towarzyskich - niestety nie udało mi się spotkać nikogo z forum lotnictwo.net.pl i spotter.pl, ale za to - zupełnie niespodziewanie spotkaliśmy się z ekipą rekonstrukcyjną SPAP Kraków.

Od Małopolski Piknik Lotniczy - integracja


Była chwila czasu na wspólne zdjęcie, piwko i powłóczenie się po terenie.

Od Małopolski Piknik Lotniczy - integracja


A także odwiedzenie stoiska żandarmerii i przymierzenie się do ich zabawek :D
Od Małopolski Piknik Lotniczy - integracja