A miało być tak pięknie - kamery, wywiady... halo, da się stąd wyjść na miasto? Małżonka się niecierpliwi...
Mieliśmy ze wspólnikiem i moimi bardzo dobrymi kumpelami pojechać samochodem do Bułgarii - do miejsca, gdzie od lat organizujemy wczasy. Ot być kilka dni przed pierwszymi klientami, posprawdzać kwatery, dopiąć wszystko na ostatni guzik. Wspólnik miał sobie rezydentować, ja robić zdjęcia do katalogów/na stronę www i chłonąć atmosferę Careva. W końcu ostatni raz byłem tutaj 4 lata temu i to na krótko...
Oczywiście piękne plany mają to do siebie, że się nie sprawdzają.
Samochód nie zrobiony, sprawy firmowe się komplikują. Pada pytanie "jeden z nas musi zostać tutaj, podociągać sprawy. Dziewczyny jadące z Tobą zapłaciły za wczasy, więc nie ma sensu, żebyś nie jechał. Ale musisz przejąć rezydenturę. Dasz radę".
Jasne - dam radę (dżizasss.... ja pier....lę, PKP....).
Super - w dodatku w tym terminie jedzie 2x więcej osób, bo dwa autokary - w jednym z nich kolonia. Jeszcze lepiej... Kilka narad, kilka spotkań omawiających szczegóły... pożegnanie z dziewczyną zostającą w kraju, szybkie pakowanie... ups czasu mało, a tu już kierowcy z autobusu dają znać, że wyjechali z Krakowa i są na A4...Luz, damy radę - mamy jeszcze ok 40 minut. Proszę ich, aby puścili mi sygnał jak będą na wysokości Chrzanowa - da mi to ok 15 min na dojście do obwodnicy, gdzie się z nimi umówiłem... Spokojnie biorę prysznic, gotuje kawę, kanapeczki się robią, kilka rzeczy przygotowanych do spakowania na końcu. Nagle telefon "jesteśmy na zjeździe z autostrady w Jaworznie"
O żesz k......a z młodej piersi się wyrwało... mieli dać znać wcześniej - mam 5 minut zanim będą w umówionym miejscu, nie ma szans, żebym się wyrobił.
Moduł panika ON, kanapki się nie mieszczą, coli nie ma gdzie wsadzić. Bosko...
Wpadam na pomysł, zmieniam opcję zwinięcia mnie z obwodnicy na światłach, na opcję "zaparkujcie na parkingu marketu, ja tam za chwilę będę" ;) Jestem ok 100m od parkingu, kiedy widzę wjeżdżający autobus. Ufff...
Szybkie przywitanie:
- cześć Nomad
- cześć Andrzej, czekamy na Twojego kolegę tak?
- eee nie, to komplet - to ja jestem tym skazańcem :D
Podjeżdżamy po pierwszych wczasowiczów, sprawdzam listę - 5 osób z Jaworzna. Wsio załadowane, w Katowicach wsiada pilot, on się zajmie dalszymi osobami - luzik.
Postoje Katowice, Pszczyna - mamy już komplet - no to wio, przed nami min. 24h drogi przez Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię...
Pierwsze rozmowy w autobusie, pierwsze "sprawdzanie kto to jest i czemu chce mnie zjeść". Super - wynika z tego, że ekipa jadąca obok mnie jedzie do Careva już 4 raz. I zapewne zna to miasteczko sto razy lepiej. Hmmm ja chcę do domu :D
Droga szybko mija, ot sen, film, książka, piwo, sen, film, sen.... Trochę siedzenia na schodkach pomiędzy kierowcami i rozmów, trochę rozmawiania z osobą siedzącą obok mnie (z tej ekipy doświadczonych...). Zaczynają się orientować, że wiem trochę więcej szczegółów od innych, ale generalnie - na razie jestem jeszcze in coguto...
Granica Bułgarska, następnie malownicza Sophia oświetlona nocą... ostatni postój w Starej Zagorze - telefon do bułgarskiej kontrachentki, że będziemy za około 3.5h. "Dopshe, szekamy za Wami"....
Adrenalina coraz większa, w myślach układane pierwsze zdania i wypowiedzi. Planuje przywitać się jeszcze w autobusie oraz przekazać garść informacji wstępnych. Na ok godzinę przed miejscem docelowym ponownie siadam na schodach (moje ulubione miejsce w autobusie - o ile jadą znajomi kierowcy), rozmawiam z pilotem i kierowcami. Sylwek popiera pomysł przedstawienia się jeszcze w autobusie, ale uznaje - że ludzie jeszcze śpią, więc jest czas...
Ostatnie 20 minut, słucham jak Sylwek opowiada o Bułgarii - ma talent... Nagle "a teraz chciałbym Państwu przedstawić Waszego rezydenta, który będzie się Wami opiekował w czasie pobytu.
Oszzzz k-wa mógł uprzedzić
Sylwek wręcza mi mikrofon, widzę wpatrzone we mnie oczy prawie 50 osób. Oni na pewno chcą mnie zjeść żywcem, te wielkie zęby :D....
- Dzień dobry Państwu, nazywam się Nomad (i za cholerę nie wiem co powiedzieć, wszystkie starannie ułożone mowy właśnie gdzieś wywiało)
Nieco bardziej (lub mniej) skrzywione spojrzenie Nomad'a na to co wokół się dzieje.
7 komentarzy:
o tak, nie ma to jak trochę adrenaliny w życiu :D
na pewno rozkochałeś w sobie wszystkie panie z turnusu, a i może jakiegoś słodkiego pana heheh
A wiesz ze potem czlowiek za cholere nie moze dojsc czemu tak sie denerwowal? :D
Bawilem sie kiedys w nauczanie 1 pomocy. I do tej pory pamietam "pierwszy raz". A nastepnych juz jakby mniej...
I co, zjedli cie choc troche?
PS. Madziaro, ale oczko ;D
Abi - moje własne prywatne zielono - piwno - szare oczko ;)
A właśnie, muszę pobiec na Twojego bloga i nadrobić zaległości, po tych zamotanych kilku tygodniach, kiedy nie miałam czasu na nic
Abi: zjesc nie zjedli, raczej spili :D ale to tylko jednorazowy wypadek przy pracy :D
Dalszy ciag wkrotce jak ogarne tornado po przemeblowaniu
oj brat, ale będziesz miał po wakacjach nadrabiania heh.
mam nadzieję, że Bolków jak zwykle fantastycznie mhroczny :D... ależ bym tam znowu pojechała :(
...cos tu cicho...
...za cicho...
...nie lubie jak jest za cicho...
Numernabis, Misja Cleopatra
Prześlij komentarz