Ubiegły rok był dla mnie (głównie ze względów służbowo - wyjazdowych) bardzo słabym - pod kątem fotografii lotniczej. Ot wypady na ścieżkę podejścia na Balicach (słynną krakowską górkę) mogę policzyć na palcach jednej ręki, podobnie było z pokazami lotniczymi. Niestety dla mnie - praktycznie wszystkie pokazy lotnicze odbywają się w ciepłych miesiącach - kiedy ja akurat przebywałem w Bułgarii.
Jednak udało mi się odwiedzić jedną imprezę, na której byłem już rok wcześniej - Nato Days na lotnisku w Ostravie. Impreza z gatunku tych dość szczególnych połączenie imprezy lotniczej, pikniku rodzinnego (ale z gatunku o wiele bardziej pozytywnych niż u nas) oraz pokazów naziemnych, ale o tym innym razem.
Jedną z największych atrakcji był niewątpliwie samolot niewielkich, wręcz miniaturowych rozmiarów, czyli amerykański bombowiec B-52 ;)
Jest to o tyle interesujący samolot, ponieważ obecnie już w praktyce rzadko kiedy pojawia się w europie, a na pokazach - jeszcze rzadziej (choć - wg wstępnych zapowiedzi - będzie w tym roku na naszym rodzimym Air Show w Radomiu - w programie przewidziany jest jego przelot nad lotniskiem).
Ponieważ na całe Nato Days otrzymałem akredytację, postanowiłem również powalczyć o możliwość obejrzenia przylotu tego maleństwa do Ostravy. Po niezbyt długim oczekiwaniu dostałem upragnione potwierdzenie - tak, jestem zaproszony również na przylot.
Po niewielkich perypetiach związanych z przyjazdem do Ostravy, wraz z innymi spotterami i dziennikarzami rozsiedliśmy się (mniej więcej) wygodnie na lotnisku - w oczekiwaniu na samolot. Okazało się, że ze względu na pogodę - przylot będzie opóźniony. No nic, katalogi reklamowe w dłoń i czekamy...
Po godzinie - zbiórka, kontrola bezpieczeństwa (moje ulubione maszyny robiące piiiip), narzucenie na kark obowiązkowej żółtej/pomarańczowej kamizelki i zapakowanie się do czekających lotniskowych autobusów.
Miejsce, które nam wyznaczono - cóż mogło być lepiej, mogło być gorzej - tragedii nie ma ;) wiary dość sporo, również z naszego kraju. Kilku znajomych z wcześniejszych imprez, więc przynajmniej nie jest nudno.
Po jakimś czasie przyjeżdża obsługa amerykańska, więc - to już niedługo...
Jeszcze szybki przelot czeskiego albatrosa sprawdzającego warunki lotne i w końcu na horyzoncie pojawia się plamka upragnionego samolotu. Podobnie jak inne wielosilnikowe maszyny z "dawnych, dobrych czasów" - czyli KC-135, czy E-3 Sentry - chmura spalin widoczna z bardzo daleka ;)
Po jakimś czasie kropka zmienia się w potężny bombowiec lecący coraz niżej.
Pierwsze zaskoczenie - jest dużo, dużo cichszy niż się spodziewałem. Samolot wykonał niski przelot nad pasem startowym, po czym wciągnął podwozie i majestatycznie zaczął się wznosić i zakręcać.
To zdjęcie to lekki hdr - te spaliny nie były aż takiego koloru :D
Po chwili jeszcze niższy przelot - piękny low pass - i znów w górę.
Trzecie podejście i tym razem koła dotykają pasa startowego, z opon idzie lekki dymek, a z tyłu rozkwita spadochron hamujący.
Tak, ten samolot w niskim locie i później lądowaniu robi wrażenie. Dokołowuje do końca pasa startowego, zjeżdża w bok na drogę kołowania (Taxiway E) i czeka...
Umożliwiło nam to zrobienie sporej ilości ciekawych zdjęć. Po pewnym czasie otworzył się właz i wyszedł jeden z członków załogi, który zaczął "prowadzić" samolot.
Dopiero po chwili dojechał samochód z marszałkiem i amerykańską obsługa naziemną, która przejęła dalsze prowadzenie samolotu na płytę postojową.
W momencie kiedy B-52 był blisko naszych stnowisk w otwartych oknach kabiny pojawiły się flagi USA, NATO i Czech.
Później dłuższy czas poświęcony na zabezpieczanie samolotu na płycie, okrywanie wlotów silników pokrowcami oraz "powitania, wywiady, kamery, ciasteczka".
Niestety informacja przekazana przez dowodzącego eskadrą* B-52 pozbawia nas złudzeń - owszem, będzie można podejść do samolotu, niestety - nie będzie można go zwiedzać... No cóż, dobre i to...
Zostajemy dopuszczeni do samolotu, z bliska robi jeszcze lepsze wrażenie - dopiero teraz widać jaki to kolos. Myszkuję z aparatem - wymieniając się uwagami z znajomymi.
Spora część ludzi zaraz po usłyszeniu informacji o braku możliwości zwiedzania - pakuje się do lotniskowych autobusów. Które zaczynają powoli kursować odwożąc z powrotem do terminala. My zostajemy, ponieważ... właz cały czas otworzony, a i z tego co widać - coraz więcej osób jest do środka wpuszczanych.
Więc i my ustawiamy się w kolejce (ze względów bezpieczeństwa, oraz wygody - wpuszczanych jest tylko 5 osób na raz). Podchodzi do nas rzeczniczka portu, mówiąc - że za chwile odjeżdża ostatni autobus. Pytamy się, czy jest możliwość pozostania - oczywiście, tyle - że do terminala (ok 2-3 km) będziemy musieli przejść na nogach - nie ma problemu :D. Dostajemy jeszcze polecenie trzymania się przy powrocie dróg dojazdowych dla pojazdów - nie ma sprawy :)
W oczekiwaniu na wejście do środka - zamieniam parę zdań z bardzo sympatycznymi operatorami oddziału AT (SPAP) z Katowic, którzy za kilka dni na Nato Days będą mieli swój pokaz. Jak się później okażę - spotkamy się jeszcze nie raz ;)
W końcu upragnione wejście do środka po drabince. I pierwsze zaskoczenie - mimo ogromu na zewnątrz - w środku bardzo duża ciasnota - wręcz aż uderzająca. W krótkim korytarzyku prowadzącym do kabiny pilotów - dwie osoby mają ciężko się wyminąć...
Otrzymujemy informacje, że fotografować można wszystko z wyjątkiem jednego pomieszczenia, gdzie wszystko jest "tajne" - można tam wejść, ale bez rejestracji materiału... za to oglądam sobie kabinę pilotów na górnym pokładzie,
zwiedzam kabinę operatorów uzbrojenia na dolnym (oficjalnie ich funkcje nazywają się: "nawigator", "nawigator radarowy").
Cóż - realnie patrząc zarówno w kabinie pilotów, jak i na dolnym pokładzie - czas zatrzymał się w miejscu. Mnóstwo zegarów i stare lampowe wyświetlacze. Ma to swój urok....
Wyjście z samolotu, dalsze myszkowanie, zaglądanie do komory uzbrojenia, wychwytywanie kolejnych "smaczków" i szczegółów... tak, zdecydowanie to bydle jest piękne ;)
Później powrót do terminala - pytamy się, pokazując nasze identyfikatory - czy ktoś z nami z obsługi pójdzie - zdziwienie "a po co, przecież traficie" - no jasne... cóż. Lekki szok na naszych twarzach, jesteśmy na międzynarodowym lotnisku - w strefie zamkniętej - bezpośrednio przy pasie startowym (no dobra, kilkadziesiąt metrów od niego).
I nie "eskortowani" spacerujemy sobie w kierunku terminala - cóż, co kraj to obyczaj* ;) Po dojściu do terminala - kolejne zaskoczenie - wszystkie drzwi do środka zamknięte. Dopiero po zaczepieniu jednego technika z obsługi, ten otwiera swoją kartą zamknięte drzwi i prowadzi nas do strefy przylotów. Cóż - Czesi - to wszystko tłumaczy ;)
Wszystkie zdjęcia znajdują się tutaj:
* - oczywiście, żartuje - zapewne przez cały czas byliśmy w oku wielkiego brata - czyli na systemie monitoringu ;)
Jednak udało mi się odwiedzić jedną imprezę, na której byłem już rok wcześniej - Nato Days na lotnisku w Ostravie. Impreza z gatunku tych dość szczególnych połączenie imprezy lotniczej, pikniku rodzinnego (ale z gatunku o wiele bardziej pozytywnych niż u nas) oraz pokazów naziemnych, ale o tym innym razem.
Jedną z największych atrakcji był niewątpliwie samolot niewielkich, wręcz miniaturowych rozmiarów, czyli amerykański bombowiec B-52 ;)
Jest to o tyle interesujący samolot, ponieważ obecnie już w praktyce rzadko kiedy pojawia się w europie, a na pokazach - jeszcze rzadziej (choć - wg wstępnych zapowiedzi - będzie w tym roku na naszym rodzimym Air Show w Radomiu - w programie przewidziany jest jego przelot nad lotniskiem).
Ponieważ na całe Nato Days otrzymałem akredytację, postanowiłem również powalczyć o możliwość obejrzenia przylotu tego maleństwa do Ostravy. Po niezbyt długim oczekiwaniu dostałem upragnione potwierdzenie - tak, jestem zaproszony również na przylot.
Po niewielkich perypetiach związanych z przyjazdem do Ostravy, wraz z innymi spotterami i dziennikarzami rozsiedliśmy się (mniej więcej) wygodnie na lotnisku - w oczekiwaniu na samolot. Okazało się, że ze względu na pogodę - przylot będzie opóźniony. No nic, katalogi reklamowe w dłoń i czekamy...
Po godzinie - zbiórka, kontrola bezpieczeństwa (moje ulubione maszyny robiące piiiip), narzucenie na kark obowiązkowej żółtej/pomarańczowej kamizelki i zapakowanie się do czekających lotniskowych autobusów.
Miejsce, które nam wyznaczono - cóż mogło być lepiej, mogło być gorzej - tragedii nie ma ;) wiary dość sporo, również z naszego kraju. Kilku znajomych z wcześniejszych imprez, więc przynajmniej nie jest nudno.
Po jakimś czasie przyjeżdża obsługa amerykańska, więc - to już niedługo...
Jeszcze szybki przelot czeskiego albatrosa sprawdzającego warunki lotne i w końcu na horyzoncie pojawia się plamka upragnionego samolotu. Podobnie jak inne wielosilnikowe maszyny z "dawnych, dobrych czasów" - czyli KC-135, czy E-3 Sentry - chmura spalin widoczna z bardzo daleka ;)
Po jakimś czasie kropka zmienia się w potężny bombowiec lecący coraz niżej.
Pierwsze zaskoczenie - jest dużo, dużo cichszy niż się spodziewałem. Samolot wykonał niski przelot nad pasem startowym, po czym wciągnął podwozie i majestatycznie zaczął się wznosić i zakręcać.
Od NATO DAYS 2010 |
To zdjęcie to lekki hdr - te spaliny nie były aż takiego koloru :D
Po chwili jeszcze niższy przelot - piękny low pass - i znów w górę.
Trzecie podejście i tym razem koła dotykają pasa startowego, z opon idzie lekki dymek, a z tyłu rozkwita spadochron hamujący.
Tak, ten samolot w niskim locie i później lądowaniu robi wrażenie. Dokołowuje do końca pasa startowego, zjeżdża w bok na drogę kołowania (Taxiway E) i czeka...
Umożliwiło nam to zrobienie sporej ilości ciekawych zdjęć. Po pewnym czasie otworzył się właz i wyszedł jeden z członków załogi, który zaczął "prowadzić" samolot.
Dopiero po chwili dojechał samochód z marszałkiem i amerykańską obsługa naziemną, która przejęła dalsze prowadzenie samolotu na płytę postojową.
W momencie kiedy B-52 był blisko naszych stnowisk w otwartych oknach kabiny pojawiły się flagi USA, NATO i Czech.
Później dłuższy czas poświęcony na zabezpieczanie samolotu na płycie, okrywanie wlotów silników pokrowcami oraz "powitania, wywiady, kamery, ciasteczka".
Niestety informacja przekazana przez dowodzącego eskadrą* B-52 pozbawia nas złudzeń - owszem, będzie można podejść do samolotu, niestety - nie będzie można go zwiedzać... No cóż, dobre i to...
Zostajemy dopuszczeni do samolotu, z bliska robi jeszcze lepsze wrażenie - dopiero teraz widać jaki to kolos. Myszkuję z aparatem - wymieniając się uwagami z znajomymi.
Spora część ludzi zaraz po usłyszeniu informacji o braku możliwości zwiedzania - pakuje się do lotniskowych autobusów. Które zaczynają powoli kursować odwożąc z powrotem do terminala. My zostajemy, ponieważ... właz cały czas otworzony, a i z tego co widać - coraz więcej osób jest do środka wpuszczanych.
Więc i my ustawiamy się w kolejce (ze względów bezpieczeństwa, oraz wygody - wpuszczanych jest tylko 5 osób na raz). Podchodzi do nas rzeczniczka portu, mówiąc - że za chwile odjeżdża ostatni autobus. Pytamy się, czy jest możliwość pozostania - oczywiście, tyle - że do terminala (ok 2-3 km) będziemy musieli przejść na nogach - nie ma problemu :D. Dostajemy jeszcze polecenie trzymania się przy powrocie dróg dojazdowych dla pojazdów - nie ma sprawy :)
W oczekiwaniu na wejście do środka - zamieniam parę zdań z bardzo sympatycznymi operatorami oddziału AT (SPAP) z Katowic, którzy za kilka dni na Nato Days będą mieli swój pokaz. Jak się później okażę - spotkamy się jeszcze nie raz ;)
W końcu upragnione wejście do środka po drabince. I pierwsze zaskoczenie - mimo ogromu na zewnątrz - w środku bardzo duża ciasnota - wręcz aż uderzająca. W krótkim korytarzyku prowadzącym do kabiny pilotów - dwie osoby mają ciężko się wyminąć...
Otrzymujemy informacje, że fotografować można wszystko z wyjątkiem jednego pomieszczenia, gdzie wszystko jest "tajne" - można tam wejść, ale bez rejestracji materiału... za to oglądam sobie kabinę pilotów na górnym pokładzie,
zwiedzam kabinę operatorów uzbrojenia na dolnym (oficjalnie ich funkcje nazywają się: "nawigator", "nawigator radarowy").
Cóż - realnie patrząc zarówno w kabinie pilotów, jak i na dolnym pokładzie - czas zatrzymał się w miejscu. Mnóstwo zegarów i stare lampowe wyświetlacze. Ma to swój urok....
Wyjście z samolotu, dalsze myszkowanie, zaglądanie do komory uzbrojenia, wychwytywanie kolejnych "smaczków" i szczegółów... tak, zdecydowanie to bydle jest piękne ;)
Później powrót do terminala - pytamy się, pokazując nasze identyfikatory - czy ktoś z nami z obsługi pójdzie - zdziwienie "a po co, przecież traficie" - no jasne... cóż. Lekki szok na naszych twarzach, jesteśmy na międzynarodowym lotnisku - w strefie zamkniętej - bezpośrednio przy pasie startowym (no dobra, kilkadziesiąt metrów od niego).
I nie "eskortowani" spacerujemy sobie w kierunku terminala - cóż, co kraj to obyczaj* ;) Po dojściu do terminala - kolejne zaskoczenie - wszystkie drzwi do środka zamknięte. Dopiero po zaczepieniu jednego technika z obsługi, ten otwiera swoją kartą zamknięte drzwi i prowadzi nas do strefy przylotów. Cóż - Czesi - to wszystko tłumaczy ;)
Wszystkie zdjęcia znajdują się tutaj:
NATO DAYS 2010 - B-52 Buff |
* - oczywiście, żartuje - zapewne przez cały czas byliśmy w oku wielkiego brata - czyli na systemie monitoringu ;)